Spotkanie autorskie z Witoldem Szabłowskim w Bibliotece w Sokolnikach 18.11.2016 Relacja: Beata Waniek
Fot. Roksana Krasoń i Urszula Kania
Wydana we wrześniu książka pt.: Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia” Witolda Szabłowskiego stała się pretekstem do spotkania z autorem i rozmowy na temat trudnej historii. Spotkanie, które odbyło się 9 listopada 2016 r. w Bibliotece Publicznej Gminy Sokolniki było pełne wzruszeń i emocji. Jak się okazało autor jako pierwszy pojechał na Ukrainę aby odnaleźć ostatnich żyjących świadków tamtych wydarzeń i porozmawiać z nimi. Dzięki temu mamy okazję poznać wzruszające historie miedzy innymi pani Hani, pastora Jelinka czy pani Szury, której ojciec ratował Polaków podczas rzezi, a ona dba o ich mogiły i rozmawia z duszami pomordowanych. To właśnie owi Sprawiedliwi, o których nikt nie pamięta, mieli odwagę przeciwstawić się banderowcom i stanąć po stronie mordowanych w bestialski sposób Polaków. Większość z nich zapłaciła za czynione dobro zapłaciła wysoką cenę. Istotne było również zaznaczenie przez Witolda Szabłowskiego faktu, iż na Ukrainie historia Wołynia jest zupełnie nieznana. Pamięć żyje tylko w mieszkańcach wsi, w których doszło do ludobójstwa.
Spotkanie w Sokolnikach okazało się wyjątkowe, a to za sprawą osobistych wspomnień i wzruszającej historii o dziewczynce ukrytej przed bandytami w zbożu, która ocalała dzięki pomocy Ukraińca. Witold Szabłowski przyznał, że słyszał tę historię, ale nie zapisał jej w książce, bo nie mógł odnaleźć świadków tego wydarzenia. Nie mógł się spodziewać, że to świadectwo odnajdzie właśnie na spotkaniu w Sokolnikach.
Wszystkim tym, którzy nie mogli uczestniczyć w spotkaniu polecamy książkę Witolda Szabłowskiego „Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia”, o której tak napisał Marcin Meller: „Piękna, wstrząsająca książka. Szabłowski to w ogóle dla mnie czołowe pióro polskiego reportażu, co udowodnił choćby w "Zabójcy z miasta moreli", ale tu osiąga kolejny, wyższy,mistrzowski poziom. Opowiada o Ukraińcach (ale i o pewnym niesamowitym, kluczowym dla tej historii Czechu) ratujących Polaków w czasie rzezi wołyńskiej. Ale myliłby się ten kto pomyśli, że Szabłowski chce ugłaskać potworną historię. Nie, jest przerażające okrucieństwo, na którego tle tym mocniej odznaczają się nieliczni Sprawiedliwi. A wszystko to opisane w powściągliwy, poruszający, precyzyjny sposób. Rzadko to mówię, ale ten reportaż to już dla mnie wielka literatura. Płakałem czytając, płakali ludzie, którzy przyszli dzisiaj na spotkanie z autorem. Kapuściński mówił, że żeby napisać jedną stronę, musi przeczytać sto stron innych autorów. Szabłowski na każdą stronę przeczytał tych sto stron, przeszedł sto kilometrów, przegadał sto godzin. Trzy lata pracy i 370 stron piorunującego efektu. Wielkie.”
Spotkanie odbyło się w ramach cyklu „Wielka Literatura Pod Strzechą” i było współfinansowane ze środków finansowych Starostwa Powiatowego.
|