Jacek Hugo-Bader w Szczecinie 17.10.2016 Pani Katarzyna Bazylińska napisała:
„Patrzę na świat z punktu widzenia wałęsającego się psa…”
Wiadomo było, że to nazwisko przyciągnie tłumy. I nie zawiedliśmy się. Sala ProMedia we wtorek, 4 października 2016 roku pękała w szwach, a było to zasługą Jacka Hugo-Badera. Spotkanie wzbogacone występem grupy recytatorsko-teatralnej Espero pod kierownictwem Krystyny Maksymowicz, poprowadziła Marta Zabłocka.
Nasz gość opowiadał o swoim pokoleniu opisanym w najnowszej książce „Skucha”, która powstawała łącznie 22 lata. Dlaczego tak długo? Dowiedzieliśmy się o kilku powodach: jednym z nich było to, że autor pisał siedem jej wersji; poza tym książka jest o ludziach z jego najbliższego otoczenia, co jest wyzwaniem dla każdego reportażysty, a nawet, podobno jest zabronione przez uznane szkoły reportażu. Pierwotnie powstała więc książka o tytule „Firma” opisująca życiowe zawiłości ludzi ówcześnie trzydziestoparoletnich i… została schowana do szuflady. Na 22 lata. Po upływie tego czasu pisarz wrócił do rękopisu, a dzięki tak długiej przerwie, mógł spojrzeć na swoje dzieło z dystansu, który nadał tekstowi odpowiedni, krytyczny rys. Wreszcie książka była gotowa do wydania.
Jacek Hugo-Bader podczas spotkania dużo uwagi poświęcił różnicom międzypokoleniowym. Jak sam zauważył, już sam tytuł książki nie będzie rozumiany przez wszystkich, bo przecież słowo „skucha” wychodzi powoli z użycia, staje się ramotką, której znaczenia młodzi ludzie będą szukać w słownikach internetowych. Ale właśnie tym tytułem pisarz chciał oddać hołd swojemu pokoleniu, swoim kumplom sprzed lat. Jak intymne były te opowieści, obrazowały zebranym, podczas trwania całej imprezy, kilkuminutowe występy aktorów grupy Espero. A językiem uniwersalnym stał się język migowy, którym Anita Chodacka tłumaczyła całość spotkania.
Na pytanie Marty Zabłockiej, jak nas gość ustosunkowuje się do opinii, w niektórych kręgach traktowanej jak zarzut, że nie napisał książki ani martyrologicznej, ani historycznej, pisarz odpowiedział, że bardzo go to cieszy. To znaczy, że udało mu się uniknąć zadęcia i maski cierpiętnictwa, które są obce jego naturze i których nie znosi. Lubi natomiast, a nawet jest dumny z autorskiej teorii genu buntu, która przewija się na kartach jego „Skuchy”. Jacek Hugo-Bader przytoczył ciekawą, nie jedyną tego wieczoru, przypowieść. Będąc w Rosji, podczas rozmowy z „taką starą babą”, która wiele w życiu przeszła i widziała, zapytał ją, czemu ludzie w Rosji się nie buntują? Jak mogą żyć w takim kraju? Usłyszał odpowiedź: „Nie ma w ludziach genu buntu”. Dlatego, że ludzie, którzy mieli w sobie gen buntu, nie przeżyli terroru lat 30-tych, podczas którego za pomocą czystek naród rosyjski przeszedł nienaturalną selekcję. Przeżyli ci, którzy potrafili się dostosować. Cel ówczesnej władzy został osiągnięty, mieli bać się wszyscy, ponieważ terroryzowani, mordowani i skazywani byli ludzie niewinni. Za złe spojrzenie, za złych rodziców. Każdy pretekst był dobry do wydania i wykonania absurdalnego wyroku. I ten opisany, zaginiony obecnie w narodzie rosyjskim gen buntu połączył pokolenie, które Hugo-Bader opisał w „Skusze”. Stał się spoiwem łączącym grupę jego kumpli, którzy po wywalczeniu wolnego kraju, przestali o siebie dbać i sobie pomagać. Przestali być grupą, wrośli w społeczeństwo, stając się jego przekrojową wizytówką, od kloszarda do ministra. Chociaż główny cel prowadzonej przez bohaterów Hugo-Badera siedmioletniej wojny podjazdowej został osiągnięty. Żyjemy w wolnym kraju, w wolnej Polsce, z tego należy się cieszyć i o tę wolność dbać. „Wojskowy ma prawo wywołać wojnę, tylko wtedy, kiedy pośle swoje dzieci w pierwszej linii frontu, a jeśli nie, to musi zrobić wszystko, żeby tej wojny nie było”. Myślę, że pod tym przesłaniem naszego gościa podpisaliby się nie tylko zebrani w sali uczestnicy spotkania.
W części końcowej spotkania poruszone zostały jeszcze dwie ważne kwestie. Sprawa okładki „Skuchy” oraz nowych książek Jacka Hugo-Badera. „Patrzę na świat z punktu widzenia wałęsającego się psa” – tak podsumowuje autor swoją reporterską drogę życiową. Dlatego na okładce widnieje ilustracja psa przywiązanego do drzewa, bo „przecież w taki sposób ludzie w Polsce pozbywają się starych psów”, stwierdził zaproszony autor. Niestety, nie można się z nim nie zgodzić.
Jeśli chodzi o nowe, obiecane przez pisarza książki, to zebrani zostali zapewnieni, że będą wydane na pewno. Chociaż, być może, zmienią się ich pierwotne tytuły. O jednym wszakże autor zapewnił, bohaterem kolejnej książki będzie czas.
Spotkanie pełne ciepła, mądrych słów i ciekawych przypowieści Jacka Hugo-Badera zakończyło się pytaniami ze strony publiczności, oraz kolejką czytelników po autograf tego nietuzinkowego człowieka i reportażysty. „Z determinacją podpiszę każdą książkę”- oświadczył na koniec nasz gość. Taki właśnie jest. Do życia i pisania podchodzi z godną naśladowania determinacją.
Relację ze spotkania autorskiego z Jackiem Hugo-Baderem, które odbyło się 4 października 2016 r. w ProMedia, Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczecinie przygotowała Katarzyna Bazylińska.
Spotkanie było częścią projektu „Literatura jest w nas”, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
|